Poradnik – niemowlak w skałach

Dwa lata temu na urodziny, mąż podarował mi buty wspinaczkowe i dołączył do tego kartkę. Napisał w niej ,,Życzę Ci tęgiej buły i mocnej psychy”. Miałam to hasło z tyłu głowy przechodząc kolejne drogi w skałach. W 2019 roku, gdy urodził się Janek, a ja obchodziłam następne urodziny, mąż  podarował mi ekspresy i kolejną kartkę. Ku mojemu zaskoczeniu widniało w niej to samo zdanie. Okazało się, że w nowej rzeczywistości z niemowlakiem, zarówno tęga buła jak i mocna psycha są niezbędne.

Buła sprawdzi się świetnie gdy będziemy musieli nosić gadżety dla naszego dziecka pod skałę.

Mocna psycha  pozwoli nam przetrwać nawet najgorsze marudzenie Janka. 

Poniżej przedstawiam kilka porad jak zorganizować wspinaczkę z niemowlakiem, czyli dzieckiem do pierwszego roku życia. Są to  wskazówki, które przyszły mi do głowy. Lista nie jest sztywna – będzie aktualizowana co jakiś czas wraz z rozwojem Jasia.

 

 

Empatia

Trzeba uzmysłowić sobie, że takie malutkie dziecko, też może mieć gorszy dzień i po prostu nie chce być w skałach.

Nie zapominajmy też, że niemowlak to nie ,,mini dorosły” – gdy odczuwa dyskomfort to naszym obowiązkiem jest zaspokoić jego potrzeby.

Mi ciężko było na początku odłożyć na bok moje ambicje i egoizm wspinaczkowy. Często zdarzało, zdarza (i pewnie zdarzać się będzie) sytuacja, kiedy Janek strasznie marudzi albo (o zgrozo!) ząbkuje. I uspokajanie go, karmienie, spacerowanie czy płomienne prośby niewiele dają.

Ale zawsze jest we mnie ta iskierka nadziei, że może się uspokoi i uda mi się wspiąć. Niestety gdy Janek jednak nie chce współpracować i zaczyna płakać nie jestem w stanie się wspinać. Wtedy zagryzam wargi biorę głęboki oddech i proszę o opuszczenie na dół. Do końca wyjścia przeważnie już tylko asekuruję ,opiekuję się Jasiem i śpiewam mu piosenki z Pana Kleksa. To jest prawdziwa lekcja pokory.

 

Bezpieczeństwo

Dla mnie bezpieczeństwo to przede wszystkim przewidywanie potencjalnych zagrożeń, które mogą się zdarzyć, zwłaszcza podczas wspinania. Od razu pojawia się podstawowe pytanie: Gdzie powinno znajdować się dziecko? My staramy się zawsze stosować zasadę, że układamy Janka co najmniej 6 metrów w bok od drogi, po której planujemy się wspinać. Gdy jest akurat dużo wspinaczy na sąsiednich drogach lepiej odpuścić kolejkę, ponieważ nawet jeśli rejon jest typowo sportowy i nie ma kruszyzny, to zawsze trzeba liczyć się z tym, że wspinacz może zaliczyć „lot” spadając na nasze dziecko. To samo tyczy się asekurującego, który wyłapując takie odpadnięcie zachowa się spontanicznie i np. przewróci fotelik czy wpadnie na kojec.

Za dziecko w skałach pełną odpowiedzialność ponoszą tylko jego rodzice. W końcu to my je w te skały zabieramy licząc się z zagrożeniami.

Nie polecam również spuszczać niemowlaka z oka, nawet gdy wydaje się, że nic mu nie grozi bo jest daleko od skał, miejsce jest rekreacyjne a pogoda piękna. Pamiętajmy, że w lasach ludzie często spuszczają psy ze smyczy, dlatego nie polecam zostawiania dziecka samego, np. na kocu.

Temat niebezpiecznych sytuacji postaram się rozwinąć w osobnym wątku, bo przez kilka miesięcy pojawiło się kilka nieprzewidywalnych sytuacji.

Konkretny cel

Kiedyś wspinając się z moim mężem, często powtarzałam drogi w stylu flash (FL) albo próbowałam swoich sił na on-sight (OS).

Teraz jestem zadowolona, kiedy na wyjściu uda mi się chociaż pomacać mój projekt. Drogi, nad którymi pracuję, to ważny element mojego wspinania. Na drogę RP mogę przyjechać kilka razy i sobie na niej trenować, rozgrzewać się itp., aby w końcu ją zrobić. Teraz OS i FL zdarza mi się okazjonalnie, głównie gdy wspinamy się z dala od Jeleniej Góry i okolic. Obecnie taktyka projektu i praca nad nim sprawdza się i daje mi satysfakcję.

Czas

Z dzieckiem w skałach można być spokojnie przez kilka godzin. My zaczynaliśmy od maksymalnie dwóch godzin, gdy Janek miał niecałe trzy miesiące. Stopniowo przyzwyczajaliśmy go do wyjść. Obecnie jesteśmy razem w skałach cały dzień.

Czas dajemy także sobie, na powrót do formy, na ogarnięcie się ze wszystkim, na przyzwyczajenie się dziecka do wyjścia w teren. Niczego nie da się przyspieszyć.


Wyposażenie

Żeby zabierać dziecko w skały trzeba dorzucić sobie na plecy kilka kilo więcej.

Nam z miesiąca na miesiąc (i to dosłownie!) przybywało i przybywać zapewne będzie coraz więcej rzeczy. Zaczynaliśmy od przynoszenia w skały wózka z gondolą, a obecnie stałym elementem jest kojec i nosidełko. Które sprzęty najbardziej się sprawdzają? O tym w osobnym poście:

Gadżety przydatne w skałach dla niemowlaka

Odkąd Jaś skończył pół roku pojawiła się również kwestia doboru odpowiedniego jedzenia na wyjście w skały. Ja zawsze staram się, aby Janek zjadł konkretniejszy posiłek ,,obiadowy” jeszcze w domu. W skały zabieram mu produkty „do rączki” jak np. gofry z chleba i cukinii, małe placuszki jogurtowe, babeczki czy chrupki kukurydziane. Zauważyłam jednak, że w terenie dziecko ma tyle bodźców i spraw do załatwienia, że kwestia jedzenia schodzi na dalszy plan 😉

Pamiętamy również o zabraniu dodatkowego zestawu odzieży dla dziecka na wypadek zmoczenia czy mocnego ubrudzenia. Ponadto, nawet w letnią porę roku, pakuję do torby dodatkowo kurtkę, cieplejszą bluzę i cienką czapeczkę – są takie rejony gdzie nawet latem jest kilka stopni chłodniej i na miejscu trzeba ubrać dziecko cieplej.

Zabawki najlepiej zabierać plastikowe, bo mało ważą i można je łatwo umyć. Zresztą jak w przypadku jedzenia – w ternie zabawki schodzą na dalszy plan więc nie muszą być specjalnie przemyślane.

Insekty

Zimą i wczesną wiosną wystarczy wzmożona czujność i dokładne sprawdzanie. Niestety od maja, gdy roślinność staje się wybujała nie obejdzie się bez pomocnika. My stosujemy preparat Mosqitoguard, psikamy tylko ubrania.

 

Znajomi i nieznajomi

Najczęściej wspinamy się tylko we dwoje, ale od kiedy Janek skończył siedem miesięcy trzecia osoba jest konieczna. My stosujemy zasadę, że nasz znajomy czy znajoma nie jest kimś w rodzaju niani dla Jasia. Gdy jedno z nas się wspina, drugie zajmuje się synkiem.

Ważną kwestią jest również to, aby nasze dziecko nie przeszkadzało innym wspinaczom. Wiele osób szuka w skałach ciszy i spokoju , dlatego my staramy się unikać bardzo popularnych miejsc lub wspinać się w tygodniu.

Skały nie są na wyłączność. Gdy Janek ma zły humor staramy się go uspokajać, żeby inni wspinacze czuli się komfortowo i mogli w spokoju przechodzić swoje drogi.


Autor tekstu: Agata Kajca (mama w skałach)
https://facebook.com/mamawskalach/ 


 

 

 

Podobne artykuły

5 Odpowiedzi
  1. Avatar
    Karo i Marcin

    Dzieki za wpis! Bardzo przydatny blog na początku drogi wspinaczkowej. Na początku wpisy o powrocie do formy, a aktualnie korzystam z wpisów o dziecku z skałach. My tez zaczęliśmy jak miał 3 miesiące, a teraz ma 5 i spędza z nami całe dnie. Zastanawiamy się czy próbowaliście używać szelek podczepionych do drzewa/skaly żeby mały nie zawędrował za daleko, czy zawsze kojec wam się sprawdzał?

    1. Avatar

      Bardzo mi miło, że blog Wam się podoba i jest przydatny 🙂 Jeżeli chodzi o szelki to nie używaliśmy ich. U nas w 100% sprawdził się kojec. Wrzucałam mu do niego różne zabawki i się bawił. Czasami siedziałam tam z nim w przerwach między wstawkami. Dzięki temu wiedziałam, że jest tam bezpieczny, bo nie był w stanie sam z niego wyjść, ani go przewrócić. Jeżeli chodzi jeszcze o kojec, to przydawał nam się do około 1 roku, bo potem Janek już się w nim nudził i wolał eksplorować otoczenie. Dynamika zmian jest spora przy małym dziecku 😉

      Niektóre znajome stosowały zamiast kojca budkę plażową z decathlonu zapinaną na zamek. Warto wybrać taką, która ma tkaninę z filtrem UV.

      Patent z szelkami jest ciekawy. Jak będziesz korzystała to daj proszę znać czy się sprawdził 🙂

      Pozdrowienia z Karkonoszy 🙂

  2. Avatar

    Hej! Super pomysł na bloga! Bardzo dużo cennych informacji. My też staramy się wspinać z naszym maleństwem (obecnie 3 miesiące) i udaje nam się to robić w dwójkę, kiedy młoda śpi w gondolce. Napisałaś, że od 7 miesiąca nie byliście już w stanie jeździć sami- czy to dlatego, że synek zaczął pełzać? Czy wymagał nieustannej atencji? chcemy jechac gdzieś na west jesienią i zastanawiam się, czy damy radę we dwójkę. Pozdrawiamy serdecznie Ola, Piotr i Zuzia

    1. Avatar

      Hejo 🙂 bardzo mi miło, że blog Wam się podoba i z niego korzystacie, fajnie czytać takie słowa 🙂

      Tak, my tylko do 7 msc wspinaliśmy się we dwójkę. Wynikało to z tego, że Janek po prostu zaczął się nudzić, kiedy go zostawiałam samego w kojcu. Do tego zaczął mieć potrzebę eksploracji terenu. Był to czas, kiedy już pełzał (a może i nawet zaczynał raczkować) więc chciał ciągle coś robić.

      Myślę, że Wasz wyjazd ma szansę się udać. Zuzia bedzie jeszcze mała. W tym wieku Janek dosyć chętnie bawił się w kojcu lub na kocu samodzielnie, na tyle długo, że dało się coś podziałać. Koc można obłożyć ciasno plecakami itp. żeby dziecko się nie sturlało, wypadło.

      Ogólnie wszystko zależy od dziecka i jego charakteru, trzeba myśleć pozytywnie. Ostatecznie wspinanie z dziećmi to taka inna bajka, nie zawsze wychodzi idealnie 😉

      P.s. znam rodziców, którzy wspinają się we dwójkę nawet ze starszymi dziećmi. Robią to osobno z górną asekuracją (wędka). Asekurują się przyrządem np. Grigri. Wtedy zawsze jedno z nich ma możliwość pozostania z dzieckiem na dole.

      Troszkę więcej o tych nieudanych wyjściach pisałam w kolejnych postach na blogu, np. Nieudane wyjścia i sztuka odpuszczania sobie.

Skomentuj