Ostatni dzwonek na Hejszę (fotorelacja)
W zeszłym tygodniu wspinaliśmy się na Narożniaku w rejonie Góry Stołowych. W sumie nie wiem dlaczego zawsze omijaliśmy ten rejon, bo wspinanie tam to totalnie mój styl. No cóż do wszystkiego trzeba dorosnąć – w moim przypadku zwłaszcza do nieużywania magnezji w trakcie wspinaczki. W artykule fotorelacja z jesiennej Hejszy.
W sumie szkoda mi, że wybraliśmy się tam w czasie, kiedy skały za chwilę będą zamknięte, ale … na szczęście skały mają to do siebie, że są tam gdzie je zostawiliśmy i nie uciekną. Okres wspinaczkowy na Narożniaku trwa tylko od 1 sierpnia do 3 listopada.
Mieliśmy również plan na Szczeliniec, tam podobno dzieje się magia, ale jakoś wizja wspinania tam z 5-latkiem mnie nie przekonała. Narożniak wydaje się bardziej odpowiedni na wyjście z dzieckiem. Podejście jest dosyć krótkie, a dziecko w wieku przedszkolnym poradzi sobie pod skałami. Teren jest nierówny, ale nie stromy. To co istotne, to fakt, że znajdujemy się w Parku Narodowym, więc nie wolno niczego zrywać (np. grzybów) i niszczyć, ponieważ zapłacimy mandat.
Narożniak to zbudowany z piaskowca mur o długości ponad jednego kilometra. Mieści się na nim ponad 100 dróg wytyczonych zgodnie z zasadami saksońskimi. Drogi obite są oszczędnie, więc na większości z nich trzeba posiadać umiejętność samodzielnego zakładania asekuracji w postaci pętli i taśm. Miejscami skały mają do 20 metrów. Wrażenia ze wspinaczki są niesamowite, przede wszystkim jest tam masa technicznego wspinania w pionach. Formacje skalne są przepiękne. Bardzo podobają mi się tez nazwy dróg, aż chce się na nie wspiąć, weźmy na przykład taką nazwę jak: Salony fryzjerskie, Strzyga, Srebrny Strzał, Tercet egzotyczny czy Ołowiane kołnierzyki. Bardzo doceniam nazwy polskich dróg, jest w nich coś poetyckiego. Wspinanie na Narożniaku, to nie wspinanie na cyfrę (chociaż są tu trudne pozycje), ale przygoda, przełamywanie siebie. Jest tam zakaz używania magnezji, więc to też robi swoje i pokazuje jak człowiek jest uwiązany do tego woreczka 😉. Ale da się, powiedziałabym, że w tym warunie jaki mieliśmy magnezja była totalnie zbędna. Skała super pracowała. Trudniejsze niż nieużywanie magnezji było dla mnie namierzanie chwytów – kiedy skała nie ma śladów z magnezji zaczyna się przygoda…
Zapraszam do obejrzenia fotorelacji:
Zdjęcie główne: Agata Kajca na drodze Srebrny Strzał, fot. M .Kajca
☕ Jeśli macie chęć wesprzeć moje działania w sieci to możecie to zrobić kupując mi kawę: https://buycoffee.to/mamawskalach, dzięki temu mogę tworzyć artykuły i pozwolić sobie na prowadzenie tej strony 🙂